Dzień upłynął pod hasłem "skleroza nie boli, ale się trzeba nachodzić". Otóż dzisiaj nożnie przemierzałem świat wsi Kanturk, celem skserowania CV. A że dowiedziałem się o cenie 0,20E per copy, stwierdziłem, ze taniej bedzie iść po plytke z CV i wydrukowac w kafejce (0,15E per page). Tak też zrobilem, lecz zapomniałem o tym, by zmienić w CV numer telefonu na numer Gronkiego. Więc poraz drugi musiałem się wrócic po .. długopis. Nie jest to duza odległość, ale pod górkę. Z ciekawostek: poranek spędziłem kombninując jak zamknąć dom ;) Mianowicie po około 40 minutach rozmyślania doszedłem do tego, iż aby przekręcić- niechcący się przekręcić- zamek drzwi wejściowych należy unieśc klamkę maksymalnie do góry. Ot taki irlandzki patent.
Praca... A raczej jej brak. Złożyłem kilka CV w mleczarni, zakładach bukmacherskich, barach, pubach, biurze podatkowym (ta.. umiem liczyć do dziesięciu po angielsku). Polecany przez Gronkiego Riverside Restaurant był zamknięty, więc nie omieszkałem zapytac przechodzącego faceta, czy nie wie kiedy otwierają. Wiedział. Ale nie byłbym sobą jakbym od razu nie opowiedział mu od razu po co na co i dlaczego się go pytam o godziny otwarcia :) na co on powiedział ze tuż obok się otwiera i ze moze jakąs temporary job dla mnie mieć będzie. Umowilismy się na jutro na 10 rano. Może cos z tego będzie. Natomiast jak juz pisał w komentarzach Bartłomiej a.k.a. Klugg, im szybciej się znajdzie pracę tym lepiej wychodzi na tym zdrowie psychiczne... Mnie dzisiaj lekko podupadło po tym jak nie dowiedziałem się o niczym konkretnym- nigdzie nikogo nei potrzebują. Ewa Gronkiego powiedziała zebym uderzył do stacji benzynowej Centra. Spróbuję jutro.
Tymczasem wracam do jedzenia kiełbasy, picia kawy, czytania Grzesiuka i pewnie oglądania TVN Turbo w oczekiwaniu na wieczorne godziny kiedy to udam się do Dziubka, Ewy, Kozika i reszty bandy posiedzieć i pogadac.
PS>Tęskno.